ściągasz mnie wzrokiem
krztuszę się kawą
krzesło wibruje
przez zmysły widzisz mnie nagą
ciężko mi się dyszy
gdy kajdany palców uciskają
tak podatna jestem
na twój wilczy zagon
nie mogę usiedzieć
czuję cię jak za weneckim lustrem
daj mi w końcu coś zrobić, powiedzieć
strugę potu wytrę na biuście
czyś ty otępiał?
nie masz litości?
ile będziesz pogrywał
i kpił z mojej żałości?
rozbiorę się całkiem
odkryję wszystko
ty sobie patrz
jak tańczę
w rytmie namiętnego disco
z krzesła zrobię podest
ze stolika scenę
pogrążę się wnet
w wyobrażony
rozbudzony plener
spocona
zlękniona
roztańczona
zniewolona.
chcę ci się przypodobać…
byś mnie posiadł
i choć godzinę ze mną poobcował…