ls-gu-hvm-07

Geometria Uczuć – Rozdział VII

„Powietrze ma chemiczny smak,
Leczę strach oddechem z twoich ust.
Zaciągam się kolejny raz
I trzymam tak w płucach zapach twój.
I boję się każdego dnia,
Że pęknie nam pod nogami lód
I co po drodze czeka nas
Nie chcę myśleć już.(…)

Przepraszam cię ostatni raz,
Więcej tak nie chcę już się czuć.
Zamykam oczy, la la la
I czekam na twój ruch.
A jeśli pójdzie coś nie tak
I siebie znać nie będziemy już,
Nie powiem jak mi ciebie brak,
Bo nie ma takich słów.(…)

Nieważne co nadchodzi,
Chcesz tego czy nie.
Nie zawsze będzie tak.
Wstaje nowy dzień
I właśnie o to chodzi,
O to chodzi, wiem.
O to chodzi, wiem”.*

Marta nie wytrzymała, wyłączyła muzykę i spojrzała na przyjaciółkę. Aleksandra siedziała na fotelu z drinkiem w dłoni. Już nawet nie wycierała łez, które kapały na jej dżinsy. Pociągała nosem i czasem tylko wycierała go rękawem bluzy. Wprawdzie chusteczkę trzymała w dłoni, ale chyba tylko po to, by gnieść ją i prostować na zmianę. W nagłej ciszy słychać było jedynie pociąganie nosem i chlipanie, czasem przechodzące wręcz w wycie.

Wpis, który właśnie czytasz jest częścią większej całości, którą tworzy dla LustShop Stories Hanka V. Mody. Jeśli jeszcze nie znasz poprzednich części, to szczerze radzimy zacząć od pierwszego rozdziału, bo „Geometria Uczuć” smakuje najlepiej podana od początku 🙂

– Nie przesadzasz trochę? – Marta nie pamiętała, by kiedykolwiek widziała przyjaciółkę w takim stanie.

– Kurwa, kurwa, kurwa – wysyczała Aleksandra przez zaciśnięte zęby, a następnie wypiła duszkiem pół drinka i odstawiła szklankę z hukiem na stolik, po czym poderwała się z fotela i zaczęła krążyć po pokoju. – Możesz mi wytłumaczyć, po co mi to było? – mówiła, nie czekając na odpowiedź. Obie wiedziały, że to tylko pytania retoryczne, dlatego Marta pozwalała się wygadać przyjaciółce. – Czy mi było źle? Źle mi, kurwa było samej? Nie, nie było mi źle, było mi całkiem dobrze. Bardzo dobrze mi było nawet. Moje emocje zależały tylko ode mnie, za nikim nie tęskniłam. Jeśli miałam ochotę na seks, to zawsze jakiegoś chętnego znalazłam. Poza tym lubię mój wibrator. Fajny jest. A co najważniejsze, jest pod ręką, mogę go mieć, kiedy chcę. Kiedy, kurwa, chcę. I nie tęsknię. Za nim nie tęsknię. Wrrrrr, aaaaa!!! – zaczęła krzyczeć i tupać, po czym ściągnęła z siebie białą bluzę i ze złością cisnęła na podłogę. – U ciebie jest zawsze gorąco. Wolę pieprzony chłód. Taki aż mi sutki stoją – kontynuowała monolog, łapiąc się za obie piersi i pocierając sutki. Marta patrzyła na to wszystko rozbawiona, współczuła Aleksandrze, a jednak sytuacja była kuriozalna.

– A o co dokładnie ci chodzi, co? – Marta wtrąciła pytanie. Aleksandra spojrzała na nią i opadła ponownie na fotel, sięgając jednocześnie po drinka.

– O to, że zakochałam się w kobiecie, która ma męża.

– Mówiłaś, że nie są małżeństwem.

– Na papierku nie są, ale żyją jak małżeństwo i ona go kocha. Ale widocznie było mi mało. Mało, kurwa, więc na dokładkę zauroczyłam się jeszcze w jej mężu.

– Słucham? – Marta nie rozumiała, o czym Aleksandra mówi.

– A widzisz, niespodzianka. Mówiłam ci, że ostatnio spotkałam się z tym gościem z Kameralnej, Adamem.

– Mówiłaś, co to ma wspólnego?

– A to – Aleksandra wypiła drinka do końca i kontynuowała – że widziałam ich dzisiaj w galerii handlowej.

– Kogo widziałaś? – Marta wciąż nie rozumiała.

– Ich. Moją kobietę i faceta, z którym spotkałam się kilka dni temu w hotelu i którego oczu nie mogę zapomnieć.

– Ale, jak ich widziałaś? – Marta też wypiła do końca i wstała, by nalać im kolejną porcję alkoholu. To był czas upijania się, zdecydowanie.

– Normalnie, widziałam, razem, objętych, uśmiechniętych, zadowolonych.

– Chcesz mi powiedzieć, że… – Martę zatkało.

– Tak właśnie, chcę ci powiedzieć, że albo to jest jej facet, albo ma jeszcze jakiegoś kochanka, w co wątpię, nie afiszowaliby się tak.

– O ja pier… – Marta usiadła na kanapie i gapiła się na przyjaciółkę.

– A no właśnie, o ja pier.

– Czyli to spotkanie w „Kameralnej” wcale nie było przypadkowe?

– Nie wiem, do cholery, nie wiem, ale coś trudno mi uwierzyć w takie przypadki.

– Ale skąd? Jak?

– Albo ją nakrył i wyszpiegował, po czym chciał poznać jej kochankę, albo mu powiedziała i oboje to ukartowali. Do jasnej cholery, nie wiem! – Aleksandra znów zaniosła się płaczem. – Wiesz co jest najgorsze?

– Co?

– Że ja ją naprawdę kocham, a na myśl o nim robi mi się gorąco. Nie wiem, w co oni grają i może ja też nie byłam fair, ale coś mi się wydaje, że ktoś tu się mną bawi.

– Słuchaj, czy ty wiesz, gdzie oni mieszkają?

– Wiem, ale co to ma za znaczenie?

– Może trzeba to wyjaśnić? – Marta wstała z kanapy.

– Jak wyjaśnić? Mam pojawić się w ich drzwiach i powiedzieć: „Cześć, wpadłam na herbatkę”?

– Mniej więcej, ubieraj się, a ja zamawiam taksówkę.

– Ale, jestem pijana, a to jest bardzo głupi pomysł, bardzo głupi i kuszący. – Aleksandra wstała i sięgnęła po bluzę leżącą na podłodze. – Jutro będę tego żałować.

***

Adam spojrzał na zegarek. 21:37, następnie spojrzał na Annę. Siedzieli na kanapie w dużym pokoju i czytali książki.

– Zapraszałaś kogoś? – zapytał, gdy dzwonek przy drzwiach odezwał się ponownie.

– No coś ty, chyba byś o tym wiedział. Pewnie sąsiad, no bo kto? Idź zobacz.

– Idę, idę. – Adam podniósł się i poszedł otworzyć.

Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Aleksandra uśmiechała się złośliwie. Była pognieciona, zapłakana i pijana. I stała przed ich drzwiami. Jak to się stało? Stał i patrzył.

– Kochanie, kto to? – dobiegł ich głos Anny. Milczał, odezwała się za to Aleksandra.

– No co? – Zachwiała się lekko. – Nie powiesz swojej nieżonie, kto przyszedł? – Nie czekając na jego odpowiedź, wpakowała się do mieszkania, bezczelnie pocałowała osłupiałego Adama w policzek i skierowała w stronę, skąd dobiegał głos.

– Cześć, kochanie. – Stanęła w drzwiach pokoju i uśmiechnęła do Anny. Ta otworzyła usta, a jej oczy stały się okrągłe ze zdziwienia. – Mam nadzieję, że tęskniłaś? Bo ja bardzo. Za tobą, ale za nim też. – Pokazała na Adama, który właśnie stanął w drzwiach i ruszyła do Anny, którą pocałowała bezczelnie w usta i usiadła obok.

– Jesteś pijana – zauważyła Anna. Adam nadal stał w drzwiach i patrzył na kobiety. Obie piękne. Nie miał pojęcia, co się tutaj działo. Nie zdążył jeszcze z Anną porozmawiać o tym, co się stało. Wtedy stchórzył. A teraz było za późno. Teraz nastąpi konfrontacja.

– To co, robaczki – powiedziała Aleksandra – pogadamy sobie, co?

*) Video, Papieros, w: Nie obchodzi nas rock, EMI Music Poland, 2011.

Korekta / Redakcja: Magdalena Polanowska