ls-gu-hvm-03

Geometria Uczuć – Rozdział III

Siedzieli w „Kameralnej”. Adam polał Krzyśkowi (i sobie) kolejny kieliszek zmrożonej Finlandii. Zamówili tatara i śledzia, które kelnerka właśnie im przyniosła i postawiła na stole. Miała na oko dwadzieścia siedem, dwadzieścia osiem lat, krótkie, czarne włosy i zniewalający uśmiech.

Wpis, który właśnie czytasz jest częścią większej całości, którą tworzy dla LustShop Stories Hanka V. Mody. Jeśli jeszcze nie znasz poprzednich części, to szczerze radzimy zacząć od pierwszego rozdziału, bo „Geometria Uczuć” smakuje najlepiej podana od początku 🙂

– Podać panom coś jeszcze?
– Siebie? – palnął niezbyt elokwentnie Krzysztof.
– Nie, na razie dziękujemy, pani Aleksandro – dodał Adam. Wiedzieli, jak ma na imię, bo się przedstawiła, gdy tylko zaczęła ich obsługiwać. Oczywiście znali jej imię dużo wcześniej, ale ona nie miała o tym pojęcia. Nie wiedziała, że przyszli tu właśnie dla niej. Zignorowała uwagę Krzyśka, uśmiechnęła się jeszcze szerzej do Adama i, życząc im smacznego, odpłynęła w głąb sali.
– Siebie? – prychnął Adam. – Serio? Co to miało być?
– Tani podryw – odpowiedział niewzruszony Krzysiek i podniósł kieliszek – dzięki temu zwróciła większą uwagę na ciebie. Rozumiesz, dobry i zły policjant. Taka gra.
– Boszzzz, czy ja się naprawdę z tobą przyjaźnię? – Adam także uniósł kieliszek. Wypili.
– Ale przyznaj, że jest fajna, sam byś ją przeleciał. – Krzysiek puścił do niego oczko i zajął się śledziem.
– Nie przeleciałbym, bo mam Annę.
– Anna jakoś nie miała z tym problemu. – Tym razem to Krzysiek sięgnął po Finlandię.
– Naprawdę, jesteś w chuj delikatny. Dzięki za przypomnienie.
– Co zamierzasz zrobić?
– Jeszcze nie wiem. – Adam zamyślił się i zapatrzył na Aleksandrę.

Miała na sobie obcisłe czarne spodnie i czarną bluzkę. Wszystko to idealnie opinało jej szczupłe ciało i uwydatniało niezbyt duże piersi i wystający tyłeczek. Poczuł, jak mu staje. Krzysiek miał rację, że najlepiej gdyby podała im siebie. Najchętniej zobaczyłby ją, jak leży na stoliku między nimi zupełnie naga i milcząca. Mogliby się nią bawić między rozmową, jedzeniem a wódką. Wyobraził sobie, jak bierze kostki lodu, którymi przesuwa po jej gładkim ciele, sprawiając tym samym rozkoszną torturę. Zobaczył oczami wyobraźni jej twardniejące sutki. Pomyślał, że chętnie włożyłby jej w usta knebel z czerwoną, silikonową kulką, która pięknie korespondowałaby z jej czarnymi włosami, i wkładał w nią palce. Stawałaby się coraz bardziej mokra, ale zabroniłby jej się ruszać. Byłaby ich małą niewolnicą, małą kurwą, która oddaje się za pieniądze. Chciał ją taką – oddaną i bezbronną. Kiedy w końcu znudziłoby im się picie, kazałby się jej wypiąć i zerżnął od tyłu jak grzeczną sukę. Był na nią wściekły, ale cholernie go podniecała.

– Ziemia do Adama. – Doleciał go głos przyjaciela.
– Kurwa, ona jest naprawdę niezła – powiedział.
– Rozmarzyłeś się, co?
– Tak, rozmarzyłem i nadal nie wiem, po co tu przyszliśmy.
– Może dlatego, że twoja „niemałżonka” pieprzy się na boku z zajebistą dupą, a ty chciałeś ją sobie pooglądać.
– Przestaję się jej dziwić. Ale bądź co bądź zdradza mnie. Nieważne, czy z facetem, czy kobietą. Ciekawe która którą pieprzy.
– Ja myślę, że na zmianę. Zawsze możesz którąś zapytać. Proponuję Ankę. Chyba powinna się wytłumaczyć, co? Poza tym grzebanie w jej telefonie też nie jest fair.
– Wiem, ale byłem na skraju, musiałem.

– Czy wszystko w porządku? – Aleksandra zmaterializowała się przy ich stoliku. – Czegoś panowie potrzebują?
– Poprosimy rachunek – powiedział twardo Adam. Nie uśmiechał się. – Idę jeszcze do toalety – rzucił do Krzyśka i wstał od stolika.

Toaleta znajdowała się w bocznym korytarzyku, a ona właśnie przechodziła obok, gdy Adam wychodził. Nie zastanawiał się, co robi, to był instynkt. Złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, chowając ich za zaułkiem przed wzrokiem ludzi. Przycisnął ją do ściany, a ona, o dziwo, nie krzyknęła, nie zapytała, co robi ani nawet się nie oburzyła. Patrzyła swoimi brązowymi oczami.

– Aleksandro – powiedział i dotknął dłonią jej policzka, tak jak dotykała go Anna. Gładził ją delikatnie, by po chwili przejechać kciukiem po jej wargach. Jęknęła, a on poczuł, że na nią reaguje. Przycisnął biodra do dziewczyny, by i ona to poczuła.

– Aleksandro – powtórzył niskim, zachrypniętym głosem.
– Tak, panie Adamie?
– Właśnie tak, tak chcę, żebyś do mnie mówiła.
– Czego pan sobie życzy? – wyszeptała.
– Spotkaj się ze mną, w hotelu. Nie, nie na seks. Porozmawiamy. Spędzimy ze sobą czas. A później zobaczymy.
– Dobrze – odpowiedziała.

Korekta / Redakcja: Magdalena Polanowska