Wywiad z Twórcą Leather Seduction

Wywiad z Twórcą Leather Seduction

W kolejnej odsłonie LustShop Interview rozmawiamy z twórcą marki Leather Seduction. Tym razem chcieliśmy zapytać o świat BDSM i co skłoniło go produkcji własnych gadżetów?

BDSM – 4 litery, a potrafią dość mocno namieszać w ludzkim umyśle. Pejcze, kajdanki, łańcuchy… Wielu ludzi to odstręcza, bulwersuje. Ty ze swoją Żoną, jako para wariatów, jak sami o sobie piszecie, postanowiliście wejść w ten świat pełen mroku i tajemnic, a nawet udoskonalić go, tworząc piękne i bezpieczne przedmioty służące do praktykowania BDSM. Co was do tego nakłoniło? Co sprawiło, że BDSM stał się sposobem na życie?

Mam własną, choć niepotwierdzoną badaniami teorię, że pierwiastek dominacji i uległości tkwi w każdym z nas. Pytanie tylko brzmi, kiedy i czy w ogóle zostanie „obudzony”? Jeśli chodzi o naszą parę – ja byłem pierwszy. Zaczęło się niedługo po naszym ślubie. Powód był dość prozaiczny – powoli czułem, że do naszej sypialni zaczyna wkradać się rutyna. Wtedy uznałem, że czas na coś nowego. Z tych moich „początków” śmieję się do dziś. Zacząłem klasycznie od zakupienia kilku gadżetów do krępowania. Do tego garść filmików „instruktażowych” z sieci i dalejże, jestem masterem!!! Zapomniałem o jednym małym drobiazgu – nie powiedziałem o moich planach małżonce… Ot, któregoś wieczora wyjąłem mój „arsenał” i postawiłem ją przed faktem dokonanym. Skutków można się domyślać. Do tematu wróciliśmy dopiero bodaj po miesiącu. Nie chcąc Was zanudzać – trwało bardzo długo, zanim do mojej zakutej głowy dotarło, że BDSM to nie kajdanki, łańcuchy i kneble lecz głęboka, emocjonalna więź, którą najpierw trzeba zbudować. I trzeba do tego elementarnej wiedzy. Zdobywaliśmy ją latami, najczęściej metodą prób i błędów. I dzisiaj mogę powiedzieć, że nadal jesteśmy na początku drogi. Ale to właśnie poznawanie nowych praktyk, zachowań, wymiana doświadczeń sprawia, że klimat jest tak fascynujący.

Tematyka BDSM jest bardzo szeroka i, jak sami podkreślacie na swoim blogu, każdy znajdzie coś dla siebie. Niestety mam wrażenie, że większości BDSM kojarzy się jednoznacznie z zadawaniem bólu i cierpienia; z brakiem uczuć, empatii, itd. 

Tak, to kilka powszechnych stereotypów. W BDSM jest takie powiedzenie: każdy ma swój klimat. Zatem jeśli kogoś podnieca i sprawia przyjemność zadawanie lub otrzymywanie bólu – proszę uprzejmie (S&M – sadyzm i masochizm). Niemniej jeśli kogoś zupełnie to nie „kręci” – też fajnie. Praktyk w BDSM jest bez liku, każdy znajdzie coś dla siebie. Stereotyp przedstawiający klimat jako zadawanie bólu i cierpienia bierze się z niemieckich filmów porno, w których Domina w kozakach do kolan z pejczem w ręku okłada jakiegoś nieszczęśnika. Drugi „obrazek”, to z kolei wyniosły i nieprzystępny Master w garniturze, koniecznie ze szklanką w dłoni, patrzący z góry na klęczącą u jego stóp Uległą. Teraz zapewne wielu będzie zaskoczonych, ale głęboka i świadoma relacja klimatyczna jest pełna ogromnej ilości uczuć, ciepła i emocji. Poczucie więzi, oddanie, zaufanie, odpowiedzialność, bliskość, czułość. Tyle, że odczuwana wielokrotnie silniej niż w klasycznym związku. To wszystko znajdziecie właśnie w BDSM. 

Na pewno wielu spotkało na swej drodze twórczość panów takich jak Donatien-Alphonse-François de Sade lub Leopold von Sacher-Masoch, lub chociaż słyszało o filmach takich jak „Historia O” czy „Wenus w Futrze”. BDSM jest pokazany tam dość jednoznacznie. Jak w takim razie można twierdzić, że praktyki BDSM to nie znęcanie się nad drugą osobą, lecz budowanie głębokiej więzi emocjonalnej?

Stereotypów ciąg dalszy. W powszechnej świadomości BDSM oznacza przemoc i  poniżanie. Żeby wyjaśnić, odniosę się do fundamentu, na którym oparty jest BDSM: bezpieczeństwo, rozsądek (rozumiany też jako świadomość) oraz zgoda. Zwłaszcza to ostatnie słowo jest kluczem do zrozumienia klimatycznej relacji. W BDSM wszystkie działania i aktywność odbywa się za zgodą obydwu stron. Skoro zatem ktoś lubi ból, podnieca go fakt, że jest poniżany przez osobę dominującą i godzi się na to – mówimy o BDSM. I tworzymy więź opartą na wzajemnym zaufaniu i oddaniu drugiej osobie. Jeśli takiej zgody nie ma, kończy się BDSM – to jest po prostu przemoc pod płaszczem klimatycznej relacji. 

Jesteście małżeństwem, które odkryło w sobie klimat BDSM. Wiele osób zastanawia się, jak można odnaleźć przyjemność w tak kontrowersyjnych praktykach? Co stało się Waszą pasją i stworzyło Leather Seduction?

Jak wspomniałem na wstępie, powstanie klimatycznej relacji był w naszym związku długotrwałym procesem. Wynikał on z chęci spróbowania czegoś nowego, pójścia dalej. Co nas w tym „kręci”? Hmmm… mógłbym wymienić oddanie, emocje, rozkosz. Ale gdybym chciał naprawdę napisać, dlaczego tak nas fascynuje klimat, musiałbym odkryć kawałek “Nas”, a w tym aspekcie bardzo cenimy sobie własną prywatność. Natomiast powód powstania Leather Seduction był prozaiczny – nie mogliśmy znaleźć na rynku akcesoriów, które będą nam odpowiadały jakością. Każdy kolejny zakup był pasmem rozczarowań i frustracji. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Z początku akcesoria miały powstać wyłącznie na nasze potrzeby. W pewnej chwili błysnęła myśl, żeby jednak „podzielić się naszym szczęściem”. A potem już poszło :-). 

Bicie, poniżanie i znęcanie się nad drugą osoba jest złe i nie można z tym polemizować. Dlaczego jednak w sferze seksualnej dochodzi do sytuacji, gdzie osoby pragną być poniżane? Czy to w ogóle na pewno jest poniżanie? Można odnieść wrażenie, że tak naprawdę Master / Domina służy Uległej / Uległemu w realizacji pragnień doprowadzając ją / jego do rozkoszy.

Uporządkujmy fakty. W ramach BDSM bicie czy poniżanie odbywa się za zgodą obydwu stron, więc nie jest złem. I jak podkreślam wielokrotnie, nie jest elementem koniecznym. Jest po prostu jednym ze składników klimatycznej gry i układu. Warto tutaj skupić się na słowie „gra”. Przecież klimatyczna relacja jest właśnie grą, odgrywaniem z góry ustalonych ról. Może mieć charakter jednorazowego spotkania, dłuższej relacji, czy jak w naszym przypadku urozmaiceniem w małżeńskim łóżku. W skrajnych przypadkach może przyjąć formę 24/7. Ile ludzi, tyle „klimatów”. Dlaczego osoby uległe (podkreślę – nie wszystkie) lubią być poniżane? Przypuszczam, że to element oddania nad sobą kontroli. Częste u osób z zamiłowaniem do masochizmu. Lecz w sumie to jakby pytać: dlaczego lubisz zupę pomidorową? I tak, potwierdzam, paradoksalnie to osoba Dominująca jest swoistym „narzędziem” w realizacji fantazji osoby uległej. 

Często słyszę opinię, że nie można budować zdrowego związku praktykując BDSM. Co o tym sądzisz? Czym jest „zdrowy” związek i czy BDSM naprawdę stoi w sprzeczności z prawdziwą i głęboka miłością między dwojgiem ludzi?

Ważne pytanie. Mówiłem już, że w mojej opinii pierwiastek dominacji i uległości jest w każdym z nas. Co nie oznacza, że BDSM jest dla wszystkich. Chcąc wejść w klimatyczną relację, obie strony muszą mieć odpowiednio silną osobowość i duże poczucie własnej wartości. Dotyczy to zwłaszcza osób uległych. Skoro oboje ustalamy pewne granice i mamy się tego trzymać (obopólna zgoda), strona uległa musi mieć siłę, by te granice postawić. Inaczej jej słabość może (choć nie musi) zostać wykorzystana przez stronę dominującą. Niestety wiele osób próbuje stosować BDSM jako remedium na swoje kompleksy, traumy, frustracje. Skoro nam się nie układa w zwykłym związku, spróbujmy BDSM-u. To tylko krok w przepaść. Zastosowanie „klimatycznej terapii” skończy się katastrofą. Dominujący będzie wyładowywał swoją złość, próbując powetować sobie własne niepowodzenia. Osoba Uległa będzie godzić się na wszystko, nawet na zachowania i praktyki, których nie cierpi. Do czasu, aż coś w nich nie „pęknie”. Stąd w środowisku klimatycznym tyle zranionych dusz, po jednej i drugiej stronie bata. Zatem czy da się pogodzić miłość i BDSM? Oczywiście!!! Tylko najpierw trzeba zbudować ten fundament oparty na zaufaniu, szacunku i poczuciu własnej wartości. A wtedy w klimacie można sięgać gwiazd.  

Portale traktujące o tematyce BDSM zachęcają do spisania umów (kontraktów) między dominującą, a uległą stroną – wszystko po to, by podczas zabaw mieć pewność, że nie skrzywdzi się strony uległej. Tylko skąd początkująca osoba ma wiedzieć co lubi, a co nie? Ludzkie emocje są dość złożone i coś, co może nas odstręczać paradoksalnie może stać się wyznacznikiem rozkoszy. Spotkaliście się z takimi dylematami? Jak sobie z nimi radzić?

To rzeczywiście kłopot. Wchodząc w klimatyczny świat nikt z nas nie wie przecież, co tak naprawdę nas kręci. W głowie roją się fantazje i obrazy wielu praktyk, lecz z realnością nie mają wiele wspólnego. Dlatego na początku podstawowa zasada: powoli. W BDSM pośpiech i chęć spróbowania wszystkiego naraz jest kiepskim pomysłem. Zamiast rozkosznej zabawy może się skończyć rozczarowaniem lub w skrajnych przypadkach traumą. W tej sytuacji zalecałbym zaczęcie od „czegoś”. Podnieca Cię unieruchamianie? Świetnie. Pozwól sobie skrępować ręce i obserwuj własne reakcje. Podoba się? Idźmy krok dalej. Ale nie pozwól się na starcie związać jak baleron, podwiesić na belce, chłostać i polewać woskiem. Oczywiście zgodnie z zasadami bezpieczeństwa ustalcie „safe word”, czyli hasło, które jest jasnym sygnałem do przerwania zabawy. Ale moim zdaniem lepszym rozwiązaniem jest zastosowanie tych elementów osobno (bondage, spanking, wosk) i sprawdzenie, jak na nie reagujesz. Potem możecie je połączyć lub któryś z nich wykluczyć. Właśnie to jest piękne w BDSM – możesz eksperymentować, próbować, sprawdzać. Ciągle coś nowego. Co do kontraktów – polecam, lecz raczej doświadczonym osobom, które na wstępie są w stanie klarownie wskazać Swoje oczekiwania i potrzeby. Najczęściej dotyczą one służby w relacji 24/7. W mniej radykalnych formach wystarczą słowne uzgodnienia. Ważne by były respektowane przez obydwie strony. 

Czytając fora, na których udzielają się miłośnicy BDSM odnoszę wrażenie, że w jednej sprawie nie mogą dojść do porozumienia – czy w sesji występuje seks czy nie. Jedni uważają, że to nieodłączny element, drudzy przekonują, że nie ma konieczności, a wręcz nie zalecają stosunków podczas sesji. No właśnie – czy ból zadawany drugiej osobie, lub przyjmowany podnieca seksualnie? Można odnieść wrażenie, że BDSM jest po to by dodać pikanterii w sypialni, a tu okazuje się, że zaspokojenie seksualne nie jest koniecznością. O co chodzi? O inny rodzaj zaspokajania własnych pragnień?

Z seksem, bądź jego brakiem w BDSM jest jak ze słynną rozprawą o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia. Można do rana, tylko po co? Skoro jedną z podstaw klimatu jest wspólna zgoda na takie czy inne praktyki, pozostaje tylko kwestia: jak się umówimy? Będzie seks, czy go nie będzie? I tyle. Dyskusje w tym temacie wywołują osoby, które mają własną wizję klimatycznej relacji i próbują ją narzucić reszcie świata. Nie chcesz seksu w BDSM? Świetnie. Seks jest fajny? Też dobrze. Zatem żyj i pozwól żyć innym! Co do drugiej części pytania: czy możliwe jest osiągnięcie satysfakcji i rozkoszy bez penetracji? Oczywiście! Ból wywołany spankingiem potrafi być wystarczającym bodźcem do osiągnięcia orgazmu. Jeśli dodamy do tego unieruchomienie, otrzymamy istną mieszankę wybuchową! Lecz jeśli ktoś potrzebuje fizycznej penetracji – dlaczego nie? Jest takie powiedzenie, że podczas sesji „prawdziwy master” nigdy nie zdejmuje spodni. Cóż. Jeden zdejmuje, inny nie :-). Każdy ma Swój klimat…

Na pewno spotkaliście się z „gabinetami” w których można „skorzystać” z „usług” Mistrza, bądź Dominy. Po co istnieją tego typu miejsca? Czy może jest to po to, by nauczyć się okazywania uległości swojemu partnerowi? Czy może, by w tajemnicy przed ukochaną osobą, spełnić swoje najskrytsze fantazje, tak by niczego nie podejrzewała? Z drugiej strony – czy związek dwojga ludzi, gdzie jedno przed drugim ukrywa swoje pragnienia może przetrwać? Może jednak warto spróbować nakłonić swojego partnera do dominacji, włożyć mu pejcz w dłoń i powiedzieć wprost czego się pragnie? A nuż odkryje w sobie to coś…

Jest to pytanie będące przedmiotem wielu dyskusji: czy dominacji / uległości można się nauczyć? Odpowiem: i tak, i nie. Klimatyczna relacja to przede wszystkim nasza głowa, tam się wszystko rozgrywa. I o ile można się nauczyć techniki w ramach np. bondage, tak trudno nauczyć się bycia dominującym/uległym w sferze mentalnej. Skoro BDSM to odgrywanie ról, muszą być one wiarygodne. Dlatego trudno mi sobie wyobrazić, by wizyta w studio Dominy nauczyła kogokolwiek bycia uległym. Najczęściej zatem jest próbą spełnienia własnych fantazji będąc singlem. Lub jest odskocznią od domowej rutyny. Natomiast w kwestii nakłaniania partnera do wejścia w klimatyczny świat – to jak najbardziej możliwe, piszący te słowa najlepszym tego przykładem ;-). Tylko trzeba to robić umiejętnie (czego z początku nie rozumiałem i oczywiście nie robiłem). Podstawą jest rozmowa, szczere mówienie o swoich potrzebach i pragnieniach. Wiem, często jest to bardzo trudne, ale wierzcie mi, naprawdę warto!

W małżeństwie nie zawsze jest pięknie i wesoło. Zdarzają się kłótnie, nieporozumienia, rozstania… Praktykując BDSM, jak uniknąć sytuacji, w której podczas sesji najdzie ochota na to, by „wyżyć się” na partnerce / partnerze za to co was poróżniło? Wiadomo – nawet w waniliowym związku seks nie powinien zakańczać kłótni, tylko rozmowa. Jednak złość czasem wraca, a wraz z nią ból za wyrządzone sobie krzywdy… I teraz widzisz ją / jego – bezbronny, zakneblowany, uległy… Pojawia się myśl, że to dobry moment aby „pokazać, kto tu naprawdę rządzi”! Czy jest to dopuszczalne? Jak z tym walczyć?

Odpowiem wprost: podczas sesji jakikolwiek „odwet” za kłótnię czy własne frustracje jest niedopuszczalny! Wtedy łatwo stracić panowanie nad sobą, a to tylko krok od tragedii. Wracamy do pierwszych dwóch fundamentów BDSM: bezpieczny i rozsądny/świadomy. Jeśli pojawia się jakiś konflikt, złe emocje – odłóż sesję na inny czas. A jeśli będąc osobą dominującą nie potrafisz nad sobą zapanować, bo przypomniałeś/przypomniałaś sobie, że tydzień temu partner sprawił Ci przykrość, zranił Cię i czujesz chęć wyżycia się na nim podczas sesji – BDSM nie jest dla Ciebie. 

Szybkie pytanie – jeśli zwykły związek to związek „waniliowy”, to związek BDSM to związek…? Dajcie się ponieść kulinarnym fantazjom! 🙂

Będą raczej przyprawy niż potrawy: chili, kardamon, imbir. I oczywiście pieprz :-).

Wiele ciekawych informacji o BDSM można znaleźć na waszym blogu Leather Seduction, który również nam – zupełnym laikom w tej kwestii – pozwolił zrozumieć pewne niuanse świata BDSM. Bardzo dziękujemy za poświęcony nam czas. Czy chcielibyście coś jeszcze od siebie dodać w temacie BDSM?

Pamiętajcie, że BDSM to przede wszystkim zabawa. Ma dawać rozkosz, radość, uwalniać cudowną energię. Wymażcie z głowy obraz ponurych Masterów i nieszczęśliwych Uległych. Dajcie się ponieść własnym fantazjom, róbcie to tylko bezpiecznie i z głową.