ls-s1s1

Spin–off: Moja Su.

Pogoda nie sprzyjała wielu osobom od samego poranka. Stwierdziliśmy zgodnie, że jest to nam na rękę – oboje lubimy wilgoć. Czas mijał zdecydowanie w slowmotion, a ostatnie minuty przed spotkaniem wywołały spory wyrzut dopaminy do krwiobiegu. Ten hormon towarzyszy nam od pierwszego spotkania – idealnie miesza się z adrenaliną którą uwielbiamy. O tym dalej.

Zachodnia część miasta od zawsze była oazą spokoju. Ludzie w Breslau, jak i we współczesnym Wrocławiu stawiają w każdej wolnej chwili na wypoczynek w okolicy rzeki. Jej powolne koryto niczym wielki wąż przecina okolice lasu i opuszczonych działek, które mijaliśmy. Spacer co chwilę przerywaliśmy na namiętne pocałunki i wzajemne przyciąganie do siebie swych ciał.

Jej kocie spojrzenie niesamowicie intrygowało – nawet przez chwilę nie myślałem, aby ukryć reakcję swojego kutasa na jej obecność. Jej oczy, uśmiech i zapach podniecenia pasowały idealnie do obrazu podciągniętego swetra, który obnażył piersi Soni. Nie było odwrotu, oboje wiedzieliśmy, że to spotkanie musi skończyć się zapachem pieszczot w tle.

Z odrestaurowanych wałów skręciliśmy w kierunku dzikiej roślinności. Chwała przeszłości za pozostawienie w tej okolicy wielkich, betonowych resztek po niedokończonej budowie. Walka z przejściem była nie mniejsza od walki z rosnącym pożądaniem.

Dotarliśmy do miejsca, od którego nie było już odwrotu. W tej postindustrialnej okolicy unosiła się jakaś niezwykła magia. Nie byłem więcej sobą. Przemówiła moja druga osobowość, tak jak w powieści „Doktor Jekyll i pan Hyde”. Oparłem ją o zimny, szary beton, odgarniając kosmyk jej włosów spadających na piękną twarz, z której biła głęboka ciekawość, i pełna uległość. Namiętne pocałunki wraz z coraz to śmielszymi pieszczotami przerwała krótka komenda.

–Chcesz tego Suko?

Sonia nieśmiało, drżąc z podniecenia odparła ulegle:

–Chcę tego.
–Chcesz tego na pewno?
–Tak, chcę Panie.

Chwyciłem ją z całej siły za włosy, tak by poczuła lekki ból w cebulkach, i nakazałem jej klęknąć. Zgodnie z ceremoniałem hedonistów wsadziłem kutasa do jej ust. Sonia ani przez moment nie była zdezorientowana. Chciała zrobić to najlepiej jak potrafi – jej myślą przewodnią i największym pragnieniem było zaspokojenie swojego Pana. Miarowo poruszałem jej głową, wciskając kutasa aż do granic możliwości. Wilgoć i adrenalina, które gościły od samego wprowadzenia, teraz rozpanoszyły się na dobre. Aura powietrza została zaburzona zapachem jej podniecenia. Zdezorientowana i pochłonięta obciąganiem nie zauważyła, że coś do niej mówię.

–Wstawaj suko, dość!

Sonia przeraziła się i zaczęła się zastanawiać, czy robi coś nie tak, czy coś mu się nie podoba? Przecież była pewna swoich umiejętności.

–Na dziś dosyć, dokończymy przy kolejnym seansie.

Poczuła policzek. Nie był to fizyczny policzek, był to policzek oddania i pełnej kontroli Pana nad sytuacją.

– Obróć się. Szybko.

Sonia poczuła jak jej kucyk wylądował w mej dłoni, a niespodziewany pocałunek i zabawa łechtaczką wygięło jej ciało w piękny łuk. Była cudowna. Byłem z niej bardzo zadowolony. Byłem z niej dumny.

–Ściągnij spodnie, dostaniesz nagrodę.

Kolejne razy spadające na jej perfekcyjne pośladki przebijały się w hałasie wiejącego wiatru. Zaczerwienienie od dłoni oprawcy nie było cierpieniem. Suka była zadowolona i chciała więcej. Najgorsza decyzja, i to, czego obawiała się Sonia, się spełniły. Odsunąłem się i przestałem.

–Idziemy stąd do auta.

Wracaliśmy trzymając się za rękę, z „tym” spojrzeniem, którym dzielą się idealnie złączeni kochankowie. Yin i yang – dwa ciała od siebie uzależnione, a jednocześnie uzupełniające się. Doszliśmy do samochodu, spaliłem papierosa. Sonia przygryzała kokieteryjnie usta, niesamowicie prowokując. Wsiedliśmy do środka i jakoś tak doszliśmy do wniosku, że auto jednak nie będzie najwygodniejszym miejscem na ars amandi. Ten dowcip dodał mi pewnego rodzaju inspiracji.

–Chodź tu suko.

Ona, starając nie drażnić mnie zbędną zwłoką, kokieteryjnie położyła się głową na kolanach, a resztą ciała na fotelu kierowcy.

–Chcę zobaczyć Twój orgazm, zrób to sama.

To był bodziec, którego siłę można wprost porównać do startu samolotu Concorde. Kocim ruchem obróciła się na plecy, a prawą dłonią zaczęła bawić się swoją cipką. Namiętność i zapach hedonizmu połączony wraz z jej perfumami tworzył wybitnie intensywną mieszankę, która spowodowała kolejne stwardnienie mojego kutasa. Pan po raz kolejny był spełniony. Jego Suka doszła na jego rękach. Ta nagroda była gwarantem jej oddania. Wyciągnąłem kutasa ze spodni – już nie musiała dalej zwlekać z tym, czego od momentu powrotu z okolic wałów pragnęła całym sercem. I ustami.

Obiciągała go miarowo, nie zapominając o dokładnym nawilżeniu go śliną, i spoglądaniu mi w oczy. Wiedziała, że jest mi dobrze. Chciała tego aby było mi dobrze. Jedną dłonią pieściłem jej wypięte pośladki, drugą chwyciłem za swojego kutasa. Bardzo jej zaufałem, decydując się na zrobienie tego przy niej. Czułem, że w ten sposób zbliża się mój orgazm.

–Weź go teraz do ust, Suko.

Adrenalina i chęć spełnienia rozkazu nie pozwoliła jej czekać. Krótkie i zgrabne ruchy przerwane zostały wytryskiem wprost do jej ust, które cały czas miarowo obciągały kutasa. Czuła to ciepło, czuła tę bliskość i wierność swemu Panu. Ręką przytrzymywałem jej głowę tak długo, póki ta nie wyssała każdej możliwej kropelki mojej spermy.

–Grzeczna Suka.
–Tak Panie.

Wichura majacząca zza zaparowanych szyb samochodu nie miała dla nas znaczenia. Liczyła się tylko chwila i tylko my. Po chwili nadjechał samochód z dwoma mężczyznami w środku. Ot paradoks czasu i sytuacji. Spojrzeliśmy sobie w oczy i wybuchnęliśmy wzajemnym śmiechem 🙂 .